UWAGA!

Wpisy są troszkę dalej, przesuń w dół

Tekst

Pamiętajcie, aby zostawić po sobie ślad!

W STRONACH wymienione są 3 blogi. Pierwszy jest mój, drugi mojej blogowej BFF na Pingerze. Wpadnijcie na nie, bo te blogi są naprawdę genialne!

Tekst

Gdy blog zyska większą popularność, zamierzam udostępnić tu swoje opowiadanie!

Chcesz miłości, która Cię pochłonie. Pasji i przygody.
A nawet szczypty niebezpieczeństwa.

Profil

❃ 18 lat ❃ gotowanie, pieczenie ❃ kochająca lato ❃ mająca smykałkę do organizowania, zarządzania i planowania

Obserwatorzy

Odwiedzam

Translate

Szukaj

Archiwum

czwartek, 26 maja 2016

Przemyślenia

5 komentarzy:


Człowiek rodzi się i umiera…
Jakie to proste.

Jesz by żyć, a nie żyjesz by jeść.
No przecież to też jest oczywiste.

Ale co poza tym wiemy?
Wiemy, że nasza planeta jest geoidą, rozumiemy wzory związane z grawitacją, ciepłem właściwym, obliczymy spokojnie natężenie energii czy nawet wyliczymy obwód i pole koła.

Ale jak do tego doszło?
Czy to możliwe, że gdzieś TAM żyją istoty na wyższym poziomie egzystencji? Czy prawdą może okazać się to, iż Boga nie ma? A co by było gdyby, po śmierci, gdzieś TAM, zebrali się wyznawcy islamu, judaizmu czy chrześcijaństwa, nadal spierając się o to, który bóg i czyj, jest prawdziwy? I gdyby nagle pojawił się, np. Ra – starożytny egipski bóg słońca? Co wtedy? Wszyscy idą do przysłowiowego piekła?

Dlaczego zabijamy?
Czytając „Redutę Ordona” Adama Mickiewicza natknęłam się na dość osobliwe zdanie: „Bo dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”.

Tylko gdzie w tym sens?
Skoro mówimy, że Bóg istnieje to po co pozwala na wyznawanie innych bożków? Dlaczego pozwala, aby jego „owieczki” robiły złe rzeczy? Czemu dzieci rodzą się chore, skoro nic nie zrobiły? Bo trzeba je ukarać? Za co?!

Dlaczego powstają wojny?
Najprostsza odpowiedź na świecie: RELIGIA.

…WOJNY…
Oglądając pierwszą część Iron Mana dostrzegłam głupotę w kobiecym rozumowaniu. W filmie pojawia się dziennikarka, która chce przeprowadzić wywiad z Tony’m Stark’iem. Tony Stark jest znany na całą Amerykę ze swoich profesjonalnych i  niezawodnych rodzajów broni oraz różnych wynalazków. Kobieta, zdenerwowana jakby nie wiadomo co się działo, skierowała się z zarzutami na Starka. Rozwścieczona pytała go, czy nie przeszkadza mu fakt, że bogaci się na narzędziu, które potrafi zabijać wiele istnień ludzkich… On rozbawiony odpowiedział jej, że to dzięki technice wojskowej ogólna światowa technologia poszła do przodu.

 Głupota w kobiecym rozumowaniu?
Kobiety to istoty uczuciowe i trudne do zrozumienia. Czasami uczucia przysłaniają im to co jest ważne. Czy Tony Stark nie miał racji mówiąc tak o broni? Uważam, ze miał. Wyobraźmy sobie siebie jako najwcześniejszych przodków. Epoka kamienia łupanego. Grupki ludzi, bo nie można nazwać tego plemionami, walczyły ze sobą o pożywienie, terytorium… Walczyli też ze zwierzyną. Czy technologia poszłaby do przodu, gdyby nie ciągłe spory? Nie… Bo jak miałaby iść, skoro „plemiona” świetnie by się ze sobą dogadywały, zwierzyna dawała się zabić…? Przecież to kompletnie sensu nie ma i jest niemożliwe! Z każdym nowym zagrożeniem człowiek zaczynał myśleć w jaki sposób uchronić się przed nimi. I dzięki ulepszeniom sztuki walki, i tego CZYM walczyli, wymyślali nowe sposoby na życie. To dzięki technice wojskowej technologia światowa stoi na takim, a nie innym poziomie.  

 Idąc tym tokiem rozumowania…

Czyli co? Wojny są dobre?
Wojna ma dwie strony medalu. Jedną jest to, że dzięki wojnom i konfliktom zbrojnym jesteśmy tacy, a nie inni pod względem wynalazków i nauki. Drugą jest wszystko co za tym idzie: dywany z ciał ludzi, zniszczone miasta, zabytki, choroby… I najśmieszniejsze jest to, że głównie giną ci biedni, a ci bogaci, którzy mogą mieć wpływ na cokolwiek, grają w karty i zakładają się o dolara, który z nich zniszczy człowieka szybciej.

Dlaczego osoby, które uważają Żydów za złych ludzi, są wyzywani od antysemitów?
Ostatnio rozmawiając z nauczycielką języka polskiego zostałam nazwana, przez klasę, antysemitką. Dlaczego? Dlatego, że uważam, że Żydzi to źli ludzie? Uważam tak, gdyż ich zachowanie i tok myślenia mówi sam za siebie. Nadal mężczyźni sądzą, że kobiety są od zaspokajania ich i wykonywania prac w domu. Przecież jest równouprawnienie?!

…WOJNA ZA CZASÓW PANOWANIA HITLERA…
Polacy ratowali Żydów narażając własne życia. Ich nikt nie ratował. Nie dziwię się tym ludziom, którzy wydali wyznawców judaizmu, wcześniej ich ukrywając. W końcu bali się o swoje rodziny. U Żydów nie ma czegoś takiego jak troska o rodzinę. Gdy Gestapo wchodziło do żydowskiego mieszkania, ojciec i mąż, wysyłał najpierw dzieci na pewną śmierć. Gdy to nie powstrzymywało Niemców, robił to samo z własną żoną. Kiedy i to nie skutkowało potrafił wydać swoich pobratymców, aby ujść z życiem.

Czyli świat schodzi na dno?
Tego nie można powiedzieć. Faktem jest, iż Ziemia sama nas stworzyła i sama nas uśmierca, jednak nie jest tak tragicznie. Przynajmniej JESZCZE NIE. Wspaniałe jest to, że nadal istnieją ludzie, którzy robią wszystko, aby wspomóc Ziemię w naprawie środowiska. Weźmy pod uwagę niedawno powstałą fundację przez znanego aktora: Ian’a Somerhaldera. Wraz z żoną wspiera schroniska, bierze czynny udział w różnych akcjach charytatywnych, najlepiej jeśli może się przy tym zmęczyć i ubrudzić. Założył fundację ISF, która ma wiele kierunków, pod którymi działa: wspomaga ludzi, zwierzęta, oceany… Cokolwiek wymaga naprawy – bierze to za swój cel i pomaga.

 Myśląc jednocześnie jak kobieta i mężczyzna można wiele uzyskać. Dlaczego chcemy niszczyć? Dlaczego nie chcemy rozprzestrzeniać tego co dobre? Natura ludzka taka jest, że zaczyna coś psuć, a potem uświadamia sobie, że tak naprawdę trzeba o to walczyć, aby było tak jak wcześniej, czyli wspaniale.


Dlaczego na świecie jest coraz więcej osób, które boją się zaufać ludziom? Dlaczego boją się wyjawić to co im leży na sercu, nawet swoim przyjaciołom?
Jestem człowiekiem, który ma wspaniałego przyjaciela… Wiem o nim wiele… Ale jak to jest, gdy właśnie ON nie wie praktycznie nic o mnie? Dlaczego mu się nie zwierzę? Bo może się boję, bo może nie chcę znowu poczuć tego bólu, które zadaje odrzucenie…? Nie wiem, ale wolę tego nie doświadczyć. Ważne, że sama jestem dla niego zawsze, wszędzie i o każdej porze. Zawsze mu pomogę, doradzę, wygłoszę reprymendę, zdenerwuję się. I najpiękniejsze (oraz najsmutniejsze) w tym wszystkim jest to, że mi taki stan rzeczy odpowiada.

O co byś poprosiła, gdybyś wiedziała, że na pewno się spełni?
Na pewno zażyczyłabym sobie tego, aby ludzie przestali niszczyć swój własny dom i siebie nawzajem. Nie wspominając o tym, aby ludzie się zmienili: nie byli okrutni, źli, bez serca, nie byli mściwi…

…NIENAWIŚĆ…
Wisława Szymborska i jej wiersz o tej silnej emocji jest przepiękny. Ile miała racji pisząc ten utwór… Gdy czyta się wiersze, oczekuje się, iż poruszy serce. I to właśnie zrobił TEN twór. Poruszył serce. I na pewno dał wiele do myślenia. Nienawiść jest ponadczasowa. Dlaczego? Dlatego, że taka jest natura człowieka. Ludzie zachwycają się miłością i przyjaźnią, mówiąc, że te uczucia są dla nich oczyszczeniem. Jednak zapominają właśnie o nienawiści. To jest tak, zarazem, czysta i brudna emocja… Na samym początku jest słodka, ale z każdą chwilą robi się coraz bardziej gorzka. A to co zmienia postać rzeczy od zawsze interesowało człowieka. NIENAWIŚĆ to uczucie, emocja, która stworzyła człowieka od środka, jego chęć mordu i dzięki niej rozwinęła się technika wojskowa, a potem technologia na skalę wszystkich miejsc na Ziemi.

Czyż to nie ironia?

Co jest złego w jeżdżeniu motocyklem?
Jedni powiedzą, że jest to wspaniałe uczucie, gdy się pędzi przed siebie, drudzy zaś stwierdzą, że na tym pojeździe jeżdżą „dawcy narządów”. Może i tak. Ale czy nie jest świetnym uczuciem, gdy wiesz, że robisz to co kochasz, co daje Ci satysfakcję? Ja nurkuję i sprawia mi to przyjemność, a jest tak samo niebezpieczne jak jazda na motocyklu. Czy Valentino Rossi, Marc Marquez boją się wsiąść na tę maszynę? Nie. Czy boją się konsekwencji jazdy na niej? Na pewno. Ale człowiek nie jest człowiekiem, gdy nie czuje tej adrenaliny i dreszczyku emocji. Człowiek nie jest człowiekiem, gdy jakiś inny osobnik zakazuje mu robić tego co kocha. Rossi, Marquez, nawet Lorenzo, wiedzą, że jazda na motocyklu to strasznie groźny sport, że mogą sobie coś zrobić, a nawet zginąć. Ale robią to dalej. „Bo gdyby człowiek wiedział, że upadnie, położyłby się”. Poza tym uważam, że śmierć podczas robienia tego co się kocha to wspaniałe zakończenie życia…
 Jorge Lorenzo
 Marc Marquez (Maruś ♥)
 Valentino Rossi (The Doctor ♥)


         W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. 

środa, 20 kwietnia 2016

Bezsilności nie zamkniesz w zaciśniętej pięści…

2 komentarze:


****************
„Gdzie się podziała MOJA słodka dziewczyneczka?”

Takie pytanie usłyszałam wczoraj od swojej mamy. Przyszła do mnie do pokoju i się do mnie przytuliła, bo tego potrzebowała, bo znowu: „problemy z pracą”… Znowu sapnęłam, fuknęłam i warknęłam na dotyk drugiej osoby.

Nienawidzę dotyku, nienawidzę bliskości. To po prostu jest nieprzyjemne.

Nie zwracając uwagi na mamę włożyłam słuchawkę do ucha, pozostawiając jedno ucho wolne, w razie gdyby postanowiła porozmawiać z córką. Włączyłam utwór z soundtracku The Vampire Diaries i weszłam w SameQuizy. Kliknęłam na pierwszy lepszy quiz w telefonie i rozpoczęłam jego rozwiązywanie. Mama mówiła, a ja tylko przytakiwałam, mimo, że słyszałam wszystko wyraźnie. Po chwili poczułam jak moja rodzicielka łapie mnie za rękę i dodaje: „A jeszcze 15 lat temu, Twoja dłoń gubiła się w mojej”… Westchnęłam, obdarzyłam mamę uśmiechniętą miną i mój wzrok spoczął na obrazku z quizu:

Po chwili usłyszałam najcichszy szept na świecie:
- Gdzie się podziała MOJA słodka dziewczyneczka? – a sekundę później mama pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju, pozostawiając mnie bliską płaczu…
- Mamo… Ale Twojej żadnej dziewczyneczki nie ma… Straciłaś ją… - szepnęłam do siebie, znalazłam szybko najgłośniejszą piosenkę w playliście i ustawiłam głośność na maxa… Aby zagłuszyć swoje myśli…

Nie pomogło…
****************
Ten blog miał być odskocznią… A jak tak dalej pójdzie to stanie się moim pamiętnikiem…

Zapytacie:

„Co to znaczy, że córki mamy JUŻ nie ma?”

A ja Wam odpowiem.

Mnie już nie ma, zatraciłam się w fałszywej sobie. Chociaż wróć… Nie wiem jaka jestem naprawdę. Nie wiem czy to jak ukazuję się innym codziennie to prawdziwa ja, czy prawdziwą mną jest to co wmawiam sobie, że nie chcę tego uzewnętrznić. Naprawdę nie wiem.

Jak byście się czuli, gdyby rodzice kazali Wam robić wiele rzeczy wbrew swojej woli? Co innego jest to, że są moimi rodzicami i mogą mnie zmuszać do niektórych spraw: załóżmy, że to np. chodzenie do szkoły ( no ale to lubię ;) ). A co innego jest to, że zmuszają mnie do wykonywania wielu rzeczy, gdzie sama mogłabym podjąć decyzję.

Kiedyś przyjdzie taki czas, że nie wytrzymam i napiszę tu o co chodzi…  Ale jeszcze nie teraz…
Po prostu nienawidzę swojego życia. Nie cierpię go! Nie jestem tą kolejną nastolatką z „problemami”. Nie jestem TĄ nastolatką, która łapie się głodówek, czy żyletek. To jest głupota. „Bo one nie mają się do kogo zwrócić z problemami w szkole”. A nieprawda. Mają rodziców, znajomych… Wystarczy zapytać, wyjaśnić, poprosić o radę.

Teraz spytacie, czemu ja tego nie zrobię.

I tu jest najzabawniejsza rzecz. Jak mam poprosić o radę, skoro moi rodzice to rozumieją i mówią, że wszystkie decyzje są podejmowane, abym miała w życiu lepiej? Jak rodzicom wytłumaczyć, że ich decyzje mnie ranią, niszczą? Oni tego nie rozumieją. Nie rozumieją tego, że każde ich złe słowo to dla mnie wielki cios.

Czasem dopada mnie jakiś zły humor. A gdy dopada mnie ten zły humor, staję się wrakiem człowieka. Łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, jestem smutna, melancholijna…

Wtedy zaczynam dużo myśleć. Zaczynam zastanawiać się nad światem, nad każdą rzeczą, która jest związana z istnieniem… Moje wnioski rzadko są optymistyczne, a wtedy załamuję się bardziej.

Ostatnio sprawiam problemy swojemu przyjacielowi. Ma mnie już cholernie dość. I go rozumiem. No bo jak inaczej reagować, jak co jakiś czas Twoja przyjaciółka (na oko szczęśliwa) zasypuje Cię sms’ami z takim treściami:

- „Żałujesz, że żyję?”
- „Jak myślisz? Gdybyś umarł, kogo by to obeszło?”
- „Dla czego (jakiej rzeczy, uczucia) żyjesz?”

Albo:
- „Nienawidzę świata”.

A to tak bardzo nie pasuje do właśnie TEGO chłopaka. On cieszy się życiem, z uśmiechem na twarzy, szerokim od ucha do ucha, przychodzi do szkoły, non stop żartuje! Ja zaś jestem świetną aktorką, albo ludzie faktycznie mają gdzieś, jak się czujesz. Pod tym względem się źle dobraliśmy na idealnych przyjaciół. Ale my nie jesteśmy idealni.

Wiecie co mnie najbardziej smuci?

To, że pomimo tego, że mam 2-3 kilo powyżej idealnej wagi, całkiem się lubię. Oczywiście rozpoczęłam pracę nad sobą. Według wskaźnika BMI mam bardzo dobrą wagę, ale te 2-3 kilo można zrzucić! :D
Najbardziej smuci mnie fakt, że nie jestem taka jak inne dziewczyny. Że zamiast nienawidzić swojego wyglądu, nienawidzę swojego charakteru. U nich jest na odwrót.

Nie cierpię tego, że na zewnątrz jestem silna fizycznie i psychicznie, że jestem złośliwa, wredna, obojętna na wszystko co miłe i przyjemne. Nienawidzę tego, że w głębi duszy, byle gówno potrafi mnie zranić, że jestem w środku miła, kruchą, zabawną, genialną i SMUTNĄ dziewczyną. Że jestem zniszczoną istotą, która cierpi, która nie jest jak inne nastolatki. Że mimo tego, że czasami potrzebuję przytulenia (najczęściej od 2 przyjaciół – w tym Daniela) nie poproszę o to, bo już wyrobiłam sobie opinię: „SKAŁY”. Poza tym nawet gdybym się przytuliła oznaczałoby to przepustkę dla mojej słabej SIEBIE. 

Zanim zaczęłam przyjaźnić się z Danielem, mimo tego, że zamieniliśmy ze sobą w ciągu roku (ta sytuacja miała miejsce w październiku 2015 roku) kilka zdań, on podsumował mnie jednym zdaniem:

„Czemu nie chcesz się komuś zwierzyć? Sama rozwiązujesz problemy? Tak? Jezu, czemu? Przecież zawsze znajdzie się osoba, która Cię wysłucha… Kamila, wiem, że rodzice są zawsze do Twojej dyspozycji, ale czasami trzeba o problemach porozmawiać z rówieśnikiem. Możesz o nich porozmawiać ze mną.”

I wtedy już mu zaufałam. Właśnie teraz, po tylu miesiącach naszej przyjaźni, gdzie zastanawiałam się dlaczego obdarzyłam go zaufaniem z dnia na dzień, odpowiedziałam sobie na to pytanie.
Bo powiedział, że nie powinnam rozwiązywać problemów sama, i że zawsze mogę się do niego z problemem zwrócić. Wtedy mu zaufałam. I praktycznie tej decyzji nie żałuję. Gdy nadal mu się ze swoich zmartwień nie zwierzałam, znowu zadał mi pytanie: DLACZEGO?

Was też to interesuje?

Bo przywiązałam się do dwóch osób, które mnie zostawiły ot tak. Z dnia na dzień. Rozstaliśmy się w niezgodzie. Do tej pory ciężko mi się pozbierać, a gdybym prosiła o pomoc w rozwiązywaniu problemów Daniela, miałabym w głowie świadomość, że ON zawsze będzie. A to nieprawda… Zapomni o mnie tak szybko, jak zaczęło mu na mnie zależeć.
Ostatnio zadał mi dziwne pytanie:

„Co się znowu kobieto stało?”

To była odpowiedź na mojego sms’a o początku: „Dupy Ci już nie będę zawracać, może nawet nigdy?”

Zadał mi pytanie, które ścięło mnie z nóg. Zapytał, a za chwilę JEMU odpowiedziałam zagmatwanie, sama zaś zaskoczyłam siebie jaką odpowiedź przygotowała mi podświadomość.

„Co się znowu kobieto stało?”

<<Stałam się ja. Ja – ta nieprawdziwa. Stało się to, że nie chcę żyć, ale odebranie sobie życia to największy możliwy szczyt głupoty. Stało się to, że potrzebuję ciepła, dotyku i bliskości. Stało się to, że potrzebujesz zrozumienia,  a to, że go nie otrzymujesz to jest właśnie ta rzecz, która Cię niszczy.>>

A chwilę później, gdy uświadomiłam sobie, co usłyszałam w głowie, jest prawdą, wstrzymałam oddech i ze zdziwienia o mało się nie udusiłam.

<<Tak, moja podświadomości. Masz rację, ale nikt się o tym nie dowie. Nie teraz, nie jutro… Jeszcze nie… Najlepiej to… Nigdy…>> 

<<Najlepiej to dzisiaj, teraz... Wam wszystkim o wszystkim>>

Co Wy o tym sądzicie? 

Papa! :*
© Agata | WS
x x x x x x x.