Hej…
Jakoś nie mam humoru… Może to przez najlepszego przyjaciela?
Może przez własne myśli? Tak, to na pewno obie opcje… Mimo to, jest mi bardzo
miło, że pod ostatnim postem były aż 3 komentarze i już jakimś cudem 178
wyświetleń bloga! Wow! *.*
Wybaczcie, że dziś Was zasmucę i Wam pojęczę, ale potrzebuję
chyba jakiegoś wsparcia… A „Poznaj mnie” dodam, spokojnie! ;)
Zacznijmy od piątku… Przed dodatkową matematyką (na godz.
8.00) rozmawiałam sobie z moim przyjacielem i jego dziewczyną (jestem cholernie
szczęśliwa, że w końcu są razem! Tyle ile się nabłagałam, aby ten mój
przyjaciel spytał się jej o chodzenie, że o matko!). Wraz z… (zmyślam imiona). Wraz z Danielem i Niną
(wiem, nie umiem wybrać ładnych imion! >.< ) śmialiśmy się do rozpuku, a
następnie wraz z Danielem zaczęłam oglądać MOTO Grand Prix Argentyny!
Posprzeczaliśmy się w sprawie dwóch genialnych zawodników: Valentino Rossi vs.
Marc Marquez. No akurat ten wyścig wygrał faworyt Daniela, jednakże Rossi to
niezwykły motocyklista, a także mój faworyt. Marc ma lat 23, zaś Rossi 37 i on
w tej branży siedzi już dobre 13 lat… Jak nie więcej. No i do końca piątku było
dobrze (jeszcze ze sobą pisaliśmy do 23.00 lub 24.00).
Sobota… O godz. 10.00 napisałam do Daniela właśnie o tym
sklepie – Modeka – jednakże odpowiedzi nie otrzymałam, co mnie trochę zdziwiło.
Zdarzało się to parokrotnie, ale po jakichś (góra) 5 godzinach mój przyjaciel
mi odpowiadał. O godz. 18.27 wysłałam mu linka wraz ze śmiertelnym wypadkiem Marco
Simoncelliego (https://www.youtube.com/watch?v=Gq1pen8jraU).
Jedyną odpowiedzią na ten filmik było: CO TO? Napisałam mu co to i że to trwa
30 sekund, dlatego byłabym wdzięczna gdyby odpisał mi w ciągu 2-3 minut. No ale
mu to nie wyszło i nie odpisał w ogóle.
Około 22.34 napisałam: „Jak Ci minął dzień? Chociaż po co pytam… I tak
odpowiedzi nie dostanę…” I nie dostałam.
O godz. 01.05 wysłałam Danielowi życzenia urodzinowe. Podziękował
za nie od niechcenia, a ja jako przyjaciółka, w dodatku skrzywdzona po
ignorowaniu mnie, chciałam z nim trochę porozmawiać i potem wyjaśnić
wcześniejsze zajście. Niestety nasza rozmowa urwała się po moim monologu.
Dziś – poniedziałek… Jako, że poczułam się zraniona (a przyznam
się, że z ludźmi łatwo nie mam: 2 przyjaciół mnie oszukała i mnie zostawiła,
zaś o trzecim na pewno kiedyś napiszę posta, bo dobrze by było, gdybyście
wiedziały dziewczyny, co zrobić, gdy coś takiego Wam się przydarzy jak mi) nie
miałam zamiaru z nim rozmawiać… Nawet mu „CZEŚĆ” nie powiedziałam, wiem, że to
niegrzecznie, ale co poradzę na to jak się czułam i się czuję?
Zdziwił się, że go ignorowałam, ale do obecnej chwili ma
chyba mnie w dupie, bo nawet nie napisał żadnego chorego: O CO CI CHODZI?!
Nie no… Nie piszcie mi tylko, że sobie coś ubzdurałam, bo
tak jest już kolejny raz… Teraz zamieszczę rozmowę z moją blogową BFF (jak coś
to tylko to co ja uważam o Danielu, tu też zmieniam imię):
„Nie chciałam żyć, rozumiesz? Wiem, że to zabrzmiało tak, jakbym planowała sobie wtedy odebrać życie, ale nic z tych rzeczy. Chciałam po prostu żyć tak jakby mnie nie było, jakbym tak naprawdę nie istniała. I potem pojawił się on: Daniel - mój najlepszy przyjaciel. Ponoć niektórym osobom danie drugiej szansy, to tak jakbyś dawał mu jeszcze jeden pocisk do pistoletu, bo nie trafił za pierwszym razem. I to zawsze robię - daję mu szansę. Kolejną, kolejną i kolejną. I zawsze trafia mi w serce. On nawet nie wie o tym co robi. Potem magicznie naprawia rany, ale powstają mi blizny. A tych blizn mam już tak wiele, że nie zliczę... Ale to dzięki niemu odzyskałam chęć do życia. Nasza przyjaźń przechodzi cholernie trudne momenty, ale przeszliśmy najgorszą próbę. Przeszliśmy tamto to i przejdziemy resztę. To ON uświadomił mi, że niepotrzebnie ukrywam dobro i ukazuję fałszywą siebie. To ON wypowiedział mi w twarz, że JESTEM TRUDNĄ OSOBĄ. To ON powiedział mi, że jestem jego najlepszą przyjaciółką i dziękuje mi za to co zrobiłam, robię i zrobię. To dzięki temu chłopakowi chcę iść do szkoły, dzięki niemu chcę wrócić do domu.”
I jest to szczera prawda… Odkąd zaczęliśmy się przyjaźnić
darzę go tak silną miłością, (ogarniacie, że chodzi o przyjacielską :D) że sama
się zastanawiam jak ja to zrobiłam. Nawet do rodziny szczęścia nie mam, a tu
taki zaszczyt, że przyjaźnię się z genialnym chłopakiem… Zaufałam mu po 2
miesiącach codziennych rozmów, a obiecałam sobie, że z nikim w bliskie kontakty
nie wejdę, bo wiem jak to się skończy. I tak jak myślałam… Jest tak jak
zakładałam. Dla Daniela jestem na każde skinienie: potrzebuje pomocy w nauce –
okej, potrzebuje się wygadać – nie ma sprawy, a jemu JA jestem obojętna i rani
mnie przy pierwszej lepszej okazji.
Tak jak powiedziała to Rose do Damona w TVD: Komu zależy ten
umiera.
I tak, umieram… Codziennie w sercu jestem coraz zimniejsza,
jestem już bardziej zimna niż lód, bardziej gorzka niż czarna kawa, staję się martwa…
„Smutek (+ ból) to najpowolniejsza forma umierania.”
Ale tak jak mówiłam: to ON daje mi siłę...
Papapa! :*Pomóżcie mi... Co mam zrobić? Jak Wy to odbieracie? Co Wy byście zrobili na moim miejscu?
Wiele jest takich osób jak to ja nazywam fałszywych suk :-) Miałam wiele przyjaciółek ale jak się później okazało to były właśnie te suki :-( Zapytaj się go w szkole o co chodzi. Jeśli będziesz miała jakieś pytanie lub problem to wiesz gdzie mnie znaleźć :-)
OdpowiedzUsuń38 yr old Data Coordiator Hamilton Dilger, hailing from Whistler enjoys watching movies like Private Parts and Sailing. Took a trip to The Four Lifts on the Canal du Centre and drives a Ferrari 250 GT LWB Tour de France. nastepna strona
OdpowiedzUsuń